mniemam, wynijść pragnie i pomóc jej możemy modłami naszymi jako też liną konopną, bowiem u progu jaskini stromo jest niezmiernie, a Wiktoria już niemłoda była, gdyśmy tu byli pierwszy raz.<br>Doszliśmy do jaskini, która okazała się niewielką, uczciwszy uszy, dziurą w kamienistej ścianie i już obozem chcieliśmy stanąć we wnętrzu pieczary, gdy wieśniak co przemawiał uprzednio, z należytym szacunkiem przestrzegł nas, byśmy w głąb się nie zapuszczali, bowiem Wiktoria miała mówić, iż w jaskini czas biegnie inaczej, a korytarze mylnie poprowadzić mogą do świata, którego ani rozumem, ani wiarą swoją zwyczajny człowiek pojąć nie będzie zdolen. Spojrzeliśmy po sobie z burmistrzem