sylabie, której się chyba nigdy nie nauczę, muszę być uprzejma. Wczoraj, kiedy wbiegłam na chwilę, schwyciły mnie i przyciągnęły do łóżka. Zobaczyłam prawdziwą wystawę. Na poduszce leżały porozkładane obrazki świętych, medalioniki, małe gipsowe figurki i żółty fosforyzujący różaniec. Kwoki w kwiecistych kapeluszach wyjaśniły, że są to trofea zdobyte w licznych pielgrzymkach do świętych miejsc.<br>Postanowiły mi je podarować uznając, że są mi one chwilowo bardziej potrzebne niż im.<br>Stałam bezradnie nad poduszką starając się wygrzebać w pamięci jakiś angielski frazes.<br>- Dziękuję, dziękuję, dziękuję... - wymówiłam przeklęte słowo więcej niż dwadzieścia razy, bez specjalnej korzyści dla mojej angielskiej wymowy. Nie umiałam wyjaśnić rozczulonym