A jednak Dziadka zamurowało. Nie spodziewał się, skurwiel. Stał, patrząc na odchodzącego Zygmunta, i zaciskał ze złości palce na rączkach torby.<br>- Klucze! - wrzasnął.<br>Zygmunt odwrócił się. Spojrzał z pogardą na rozlazłą postać. Nie, to nie był miech żaden, to raczej płetworęki mors męczący się z braku wody.<br>- Masz, żryj, ty pierdolony zomowcu. Trzeba was było powybijać. Wszystkich, co do jednego - syknął przez zęby i z całych sił rzucił klucze w stronę schodów.<br>No i po zabawie. Finito. Teraz świat powinien stanąć na wysokości zadania, przyjść w sukurs Zygmuntowi i jego perypetiom, lecz nic takiego nie nastąpiło. Świat nie pociemniał, nie ozwał