Typ tekstu: Książka
Autor: Nowak Tadeusz
Tytuł: Półbaśnie
Rok wydania: 1986
Rok powstania: 1976
niej na bałyku, na kolanach, gdyż osłabiony z głodu nie mogę się podnieść na równe nogi.

Idę, a trawa szeleści, a jej nagość coraz bliższa czerni się jak żelazo hartowane w ciemnej glinie.
A gdy byłem tuż, tuż, gdy już ręce wyciągałem, żeby dotknąć tego ciała, stłamsić w łapach jej piersi strzeliste, ona się podniosła z trawy, uśmiechnęła do mnie isięgając na oślep obok siebie, podała mi zawiniętą w papier szynkę.
Rozrywałem ją zębami, pożerałem dławiąc się i śliniąc, stękając i pomrukując, śmiejąc się i płacząc z radości, że wreszcie napycham żołądek, to wiecznie poruszające się zwierzę, tego włochatego smoka, który
niej na bałyku, na kolanach, gdyż osłabiony z głodu nie mogę się podnieść na równe nogi.<br> &lt;page nr=41&gt;<br> Idę, a trawa szeleści, a jej nagość coraz bliższa czerni się jak żelazo hartowane w ciemnej glinie.<br> A gdy byłem tuż, tuż, gdy już ręce wyciągałem, żeby dotknąć tego ciała, stłamsić w łapach jej piersi strzeliste, ona się podniosła z trawy, uśmiechnęła do mnie isięgając na oślep obok siebie, podała mi zawiniętą w papier szynkę.<br> Rozrywałem ją zębami, pożerałem dławiąc się i śliniąc, stękając i pomrukując, śmiejąc się i płacząc z radości, że wreszcie napycham żołądek, to wiecznie poruszające się zwierzę, tego włochatego smoka, który
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego