jest na dole, myje ręce w strumyku, moczy poranione nogi, ogląda swoją postrzępioną spódnicę, odwraca głowę, by zobaczyć jej tył, i widzi wielką czerwoną plamę, która ją zdradza, muszę ją wyprać - myśli - tu nikt nie zobaczy, zimna woda jest najlepsza, zaraz nie będzie śladu, zdejmuje spódnicę, klęka przy strumieniu i pierze, ale plama nie znika, wręcz przeciwnie, woda pozwala jej rozlać się szerzej, jest coraz większa, Joanna trze ją z całych sił, a ona rośnie, wyraźnie widoczna nawet w świetle księżyca, z daleka dolatuje jakiś dźwięk, jak tupot, jak tętent koni, skąd tu konie - myśli Joanna i odwraca głowę w ich