za lekarstwa.<br><br> 16.15 - dzwonię do Ewy, że nie zdążę do Łomianek, ale nikt nie odbiera. Rozdwoiła się, pojechała sama; właścicielki mieszkania i aparatu też nie ma, bo jak zwykle polazła na ploty - szkoda, bo przekazałbym przez nią chociaż baby-sitterce, co i jak. Widzisz, Bartuś, tatuś opiekuje się chorym pieskiem, któremu pani doktor zszyła łapę, a kiedy będziesz większy - też będziesz miał pieska, chcesz? A może takiego samego jak ten, bo fajny, prawda? Wilczarz irlandzki, a ma na imię Czikita; wiesz, Czikitę synek kupił swojej mamusi, kiedy spotkali się po kilku latach. Nie rozumiesz, Bartuś, jak można przez kilka lat