rzeczywistości, żadnemu nieodpartemu determinizmowi. Andri nie jest Żydem, staje się nim, bo tak chce płaskie tchórzostwo, fałszywy wstyd jego ojca, bo tę sugestię ochotnie podejmuje i konsekwentnie wmawia w niego otoczenie. Ginie z rąk "czarnych" najeźdźców jako Żyd, choć zna spóźnioną prawdę, ginie nie od rzeczywistej odmienności krwi, lecz od piętna społecznego. Łatwo sobie wyobrazić jak bardzo osobiście, prywatnie przeżywał tę sztukę jej reżyser, jeden z najwybitniejszych aktorów starszej, przedwojennej generacji, Fritz Kortner, który musiał uciekać z Niemiec hitlerowskich, żeby nie uprzedzić losu niewinnego wyrostka ze zmyślonej, lecz okrutnie rzeczywistej Andorry.<br>Zapewne te okoliczności sprawiły, że w zestawieniu ż "teutońską histerią