Typ tekstu: Książka
Autor: Wojdowski Bogdan
Tytuł: Chleb rzucony umarłym
Rok wydania: 1975
Rok powstania: 1971
W ten deseń, niech skonam. Ja z góry: "Żeby tylko na tym się skończyło." A Felek z dołu dmuchnął w swoją starą dudkę: "Skórę z ciebie zedrę, nie tylko mundur !" Polikier popatrzył na sitwę. A oczy takie. Łaziki, kociumiarze, buchacze bojdekowi, skąd się da pozbierani, z całego miasta. Jeden może pigułę połknąć, wszystkich nie zatacha do kwaczu. Sam? Z tym pistolecikiem? "Panowie, jak żandarmi was nakryją z tymi workami, to co ja im powiem?" Zmiękł salceson, dobra nasza. Jeden worek, drugi, ja rąk nie czuję, Jajeczny dźwiga do bramy, a Felek woła: "Nie łam się, szefie! Stań na świecy i kikuj
W ten deseń, niech skonam. Ja z góry: "Żeby tylko na tym się skończyło." A Felek z dołu dmuchnął w swoją starą dudkę: "Skórę z ciebie zedrę, nie tylko mundur !" Polikier popatrzył na sitwę. A oczy takie. Łaziki, <orig>kociumiarze</>, <orig>buchacze</> <orig>bojdekowi</>, skąd się da pozbierani, z całego miasta. Jeden może pigułę połknąć, wszystkich nie <orig>zatacha</> do kwaczu. Sam? Z tym pistolecikiem? "Panowie, jak żandarmi was nakryją z tymi workami, to co ja im powiem?" Zmiękł salceson, dobra nasza. Jeden worek, drugi, ja rąk nie czuję, Jajeczny dźwiga do bramy, a Felek woła: "Nie łam się, szefie! Stań na świecy i <orig>kikuj
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego