się, gdy go sen morzył. Czasami tylko<br>zakurzył. A gdy powieki bez jego woli spadały mu na oczy, rozrywał je<br>gwałtownie na całą szerokość i świecił pełnią na dowód, że nie jest<br>senny.<br> Mało kiedy udawało mi się przetrzymać to jego cierpliwe czekanie,<br>choć byłem nieraz zajęty, choć sam miałem pilną książkę i pragnąłem,<br>aby już sobie poszedł spać, aby poszedł. Cóż z tego, kiedy nie<br>wytrzymywałem do końca swojego pobożnego pragnienia. Nie tyle to jego<br>czekanie mnie dręczyło, bo ostatecznie mogłem je zrozumieć jako<br>siedzenie z utrudzenia po całym dniu męki, ile ta jego cierpliwa<br>obecność, która nie pozostawiała skrawka