Typ tekstu: Prasa
Tytuł: CKM
Nr: 3
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2000
z Agnieszką, ja z plecaczkiem. Chcieliśmy się wyprowadzać, łzy roniliśmy nad sobą, na śnieg, biedactwa. Sił nam starczyło do rana. Ty zresztą miałeś u mojej żony specjalne prawa. Wybaczała Ci wszystko, nawet potworne chrapanie. Mnie wywalała z łóżka. Ty się wtedy przesuwałeś na kanapie w salonie i tak sobie razem piłowaliśmy do rana.
A pamiętasz rozróby w Taipei? Wiedziałeś, że będzie oficjalne żarcie z ministrem spraw zagranicznych Tajwanu. Byłeś przygotowany: czarny smoking, spodnie z lampasami i biała koszula z żabotem. Tylko o butach nie pomyślałeś, to przecież tropik. Trochę sztywniacy byli zaskoczeni Twoimi sandałami.
A pamiętasz ten wypad z Kuroniem do
z Agnieszką, ja z plecaczkiem. Chcieliśmy się wyprowadzać, łzy roniliśmy nad sobą, na śnieg, biedactwa. Sił nam starczyło do rana. Ty zresztą miałeś u mojej żony specjalne prawa. Wybaczała Ci wszystko, nawet potworne chrapanie. Mnie wywalała z łóżka. Ty się wtedy przesuwałeś na kanapie w salonie i tak sobie razem piłowaliśmy do rana.<br>A pamiętasz rozróby w Taipei? Wiedziałeś, że będzie oficjalne żarcie z ministrem spraw zagranicznych Tajwanu. Byłeś przygotowany: czarny smoking, spodnie z lampasami i biała koszula z żabotem. Tylko o butach nie pomyślałeś, to przecież tropik. Trochę sztywniacy byli zaskoczeni Twoimi sandałami.<br>A pamiętasz ten wypad z Kuroniem do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego