właśnie skromną siedzibę Płowego w Żmijowych Pagórkach.<br>Liska przebudziła się i wylazła spod liścia. Na przemian ziewała, kichała i tarła nos łapką. Pocieszny dzieciak. W tym wieku niewielkie ma się kłopoty, akurat na własną miarę.<br><br>Ograbienie skarbca Szaleńca było dopiero połową całego przedsięwzięcia. Oczywiście nie mogliśmy otwarcie układać się z piratami. Pozostawało podrzucić im klejnoty i oczekiwać, że nasyceni, sami odejdą. Przekonani, że osiągnęli to, czego chcieli.<br>Opakowałem złoto w szerokie, mocne liście. Owinąłem całość włóknem, tak, by Pożeracz Chmur niczego nie zgubił, nie rozsypał, lub przypadkiem znów nie połknął. Tym razem miał wyruszyć samotnie. Za moją radą wytarzał się w