ma naturę własną, a nie tylko zapożyczoną; otóż nigdy nie wystawia nosa za miasto, asfalty, bloki - a i tu wybiera tereny pozbawione wątłej nawet roślinności, nie kusi go wieś, las, czyste wody, przyroda jest dlań pojęciem abstrakcyjnym, co należy uznać za paradoks, bo przecież trochę konkretu jeszcze zostało... Po drugie, pisarz uważa może innych ludzi za "twory przypadkowe", lecz jest głęboko przekonany o własnej konieczności, to jest o konieczności swego istnienia. Po trzecie, marzenia o prostocie, szczerości, wewnętrznym moralnym ładzie są chytrym wybiegiem maskującym szamotaninę pisarza z samym sobą. A propos, czy udało mu się z dziewczyną? - O ile wiem, nie