butle z tlenem, maska i reduktor za kolejne 400 dolarów, sprzęt radiowy za 500 dolarów. Wychodzi na to, że doświadczony wspinacz z kraju - czyli taki, którego nie trzeba wnosić na plecach - płacąc za Everest 11 tys. dolarów jedzie "po kosztach". Im kto mniej potrafi i wymaga większej opieki, tym więcej płaci. Dziurę w budżecie łatają zwłaszcza bogaci klienci zagraniczni. Ryszard Pawłowski, czołowy polski alpinista zarabiający na komercyjnych ekspedycjach, opowiada o swoich klientach: Czasem przychodzi tata, syn i szwagier, i już w progu rzucają - "My, panie, to chcemy na Everest". Z takimi to zawodowy przewodnik nawet nie chce gadać. Pyta tylko, jakie