biura, redaktor Otyński, zadając sobie wiele trudu, by stworzyć wrażenie niezamierzonego bałaganu. Tym bardziej, że lada chwila mieli się zjawić przybyli już dziennikarze na pierwsze spotkanie z komandorem rajdu. Zadowolonym wzrokiem obrzucił pokój i wszedł do drugiego pomieszczenia, gdzie kelnerka z kawiarni przygotowywała szklanki na napoje, a panna Zosia liczyła plastykowe torby z reklamowymi napisami FSO.<br>Drzwi się otworzyły i do pokoju wkroczył redaktor Lisiecki.<br>- No, nareszcie znalazłem ten wasz kurnik - zaczął nie witając się. - Kawę, widzę, będziecie dawać, a co z koniakiem?<br>Otyński skrzywił się z niesmakiem. Nie lubił Lisieckiego za jego tupet, a jeszcze bardziej za sposób pisania o