gapiów obserwował przybycie kata, który przez długie minuty przygotowań odprawiał uświęcony tradycją rytuał, ceremonialnie sprawdzając ostrze swego miecza. Potem, niby zapobiegliwy golibroda, grzecznie ustawiał głowę pierwszego z brzegu skazańca pod takim kątem, który sprzyjał zabiegowi. Jeszcze kilka minut ceremonii, aż miecz ze świstem przecinał powietrze i na piasek spadała głowa, pławiąc się w strumieniu krwi. Kat odpoczywał i bez pośpiechu dokonywał egzekucji następnego skazańca, który przed chwilą oglądał śmierć swego poprzednika. Kat działał z rozwagą, dając baczenie na to, aby wszelkie finezje jego rzemiosła nie uszły uwagi i mogły być w pełni ocenione tak przez publiczność, jak i przez czekających swej