być dwudziestego piątego sierpnia, a dziś drugi września.<br>Mama nie wie; Milena wyleciała do Stanów, z lotniska zadzwoniła, żeby się pożegnać; podobno miała nadzieję, ale czymże nadzieja wobec przerzutów do węzłów chłonnych, gdy nawet sam profesor Wroński powiedział "pas" i zaordynował Amerykę.<br>Zatelefonowałem do matki Jacka; była niekontaktowa i po plebejsku nieufna, ale wreszcie wydusiłem z niej, że już po operacji; rak usunięty i teraz "na dwoje babka wróżyła".<br>- Nie, telefonu do Andrzeja nie dam; bo i na co on panu? A zresztą, czy ja wiem, coś pan za jeden!<br>Tyle się dowiedziałem.<br>Warszawa, 11 kwietnia 1989 r.<br>Szanowny Panie!<br>Dziękuję