obaj mężczyźni siedzieli odwróceni plecami do okna, chyba widzi dobrze, że zaraz ich zagadam, pomyślał chłopiec, byle tylko Marcuś nie skoczył za wcześnie. Raptem oficer ziewnął szeroko, spojrzał w to nieszczęsne okno, i oświadczył:<br>- Dawno ja nie spał.<br>I zagapił się w okno... A tam, rany koguta, Marcuś wisiał na płocie!<br>- <foreign>Towariszcz kamandir</>! - zawołał chłopiec.<br>Oficer drgnął i - chwała Bogu, już patrzył tylko na niego, i dróżnik zaskoczony okrzykiem też patrzył na niego, a Mariuszek, niech go ręka boska broni, dyndał i wił się na płocie uczepiony za porcięta.<br>- <foreign>Czewo?</> - spytał oficer.<br>- <foreign>Dajtie, pożałujsta, pokurit'.</><br>- <foreign>Wot pacan!</> - uśmiechnął się oficer. - <foreign>Dawno