istnieć. To wszystko, co się zdarzyło, uczyniło z nas dziwny ród: jakiś ułomny szczep z zachwianym zmysłem teraźniejszości, wsparty o wspomnienia, żyjący nadzieją" - pisze <name type="person">Kazimierz Brandys</> w <name type="tit">Mieście niepokonanym</>.<br>Dzieci, które hałasują na wypalonych dziedzińcach Smolnej i Kopernika, będą mieć inne następstwo porównań. Ogrody naszego dzieciństwa są uładzone, miasta nie płoną, wspomnienie odwołuje się do świata stosunków i przeżyć ustalonych. Jakież dziwaczne i na swój sposób zapomniane będą ogrody ich dzieciństwa, tych małych i hałaśliwych szczeniaczków; ogrody pełne niesamowitej baśni, na którą wyobraźnia nałożyć może wszystko, czego zapragnie. Przecież krzaki, schron zbójców i żandarmów, szerokie aleje parków, na których gra się