więc ruszyłem w stronę Poznańskiej. Zaparkowałem na poboczu. Wyjąłem aparat fotograficzny - niewielki kompakt, ale z zupełnie przyzwoitym zoomem i automatyką, którą można było w razie potrzeby wyłączyć. Wróciłem do domu Rudego pieszo. Nikogo nie spotkałem, chociaż nie byłem pewny, czy ktoś nie zauważył mnie przez okno.<br>Stanąłem w cieniu za pniem potężnego drzewa na wysokości zatoczki do zawracania, za domem, do którego wszedł Zenek. Zrobiłem kilka zdjęć, stosując długi czas naświetlania, lecz bez lampy błyskowej. Zamierzałem porozmawiać z komisarzem Urbańskim i zapytać go, czy poznaje te miejsca. Czułem, że <page nr=77> nie zadał sobie trudu, by dowiedzieć się czegoś o ofierze i jej