Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
pudło do kapeluszy, sakwojaż i mnóstwo mniejszych pakunków.

Matka przewiesiła przez ramię skórzaną torbę podróżną na długim pasku. Były tam pieniądze, paszport, kluczyki, binokle...

W chwili kiedy wszyscy byli już gotowi i mieliśmy wyruszyć na stację, nagle z kuchni doleciał podniesiony głos Tekli, czyjś płacz i jak gdyby odgłos szamotania, po czym do pokoju wdarła się mała kobieta z dużym brzuchem, w chustce na głowie, ciągnąc za sobą troje umorusanych dzieci. Bez słowa padła przed ojcem na kolana. Wstrząsały nią spazmatyczne łkania. Dzieci płakały każde na swój sposób: najmłodsze rozmazywało piąstkami po twarzy łzy pomieszane ze smarkami. Ojciec podszedł do kobiety i
pudło do kapeluszy, sakwojaż i mnóstwo mniejszych pakunków.<br><br>Matka przewiesiła przez ramię skórzaną torbę podróżną na długim pasku. Były tam pieniądze, paszport, kluczyki, binokle...<br><br>W chwili kiedy wszyscy byli już gotowi i mieliśmy wyruszyć na stację, nagle z kuchni doleciał podniesiony głos Tekli, czyjś płacz i jak gdyby odgłos szamotania, po czym do pokoju wdarła się mała kobieta z dużym brzuchem, w chustce na głowie, ciągnąc za sobą troje umorusanych dzieci. Bez słowa padła przed ojcem na kolana. Wstrząsały nią spazmatyczne łkania. Dzieci płakały każde na swój sposób: najmłodsze rozmazywało piąstkami po twarzy łzy pomieszane ze smarkami. Ojciec podszedł do kobiety i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego