Usiadły za węgłem, poza zasięgiem mego wzroku. Za chwilę z niewidzialnego ptasiego dzioba zaczęła wylewać się skarga, ni to płacz, ni to jęk, ni to pieśń. Nic nie można było zrozumieć. Tym ostrzej rysowały się na tym jednostajnie płynącym tle odpowiedzi tej drugiej. "Mamo, tu jest kolejka, tu musi iść po kolei, nie możesz tego zrozumieć?" A pieśń płynęła niezależnie od odpowiedzi - nieprzerwanie i jednostajnie. "Mamo, czy ty musisz być taka nieznośna? Przecież dopiero przyszłaś, dopiero siadłaś, nie możesz trochę zaczekać?" Pieśń płynęła i zacząłem przypuszczać, że stara kobieta boi się czegoś, że stara kobieta chciałaby uciec, ale nie może tego zrobić