wydał się ten poranek jesienny - najradośniejszymi słowami modlitwy. Wbiegła do domu, wyjęła z komody duży, biały, włóczkowy szal w kolorowe koła i okrywszy się nim, poszła odważnie do domu sąsiadów. <br>- Dzień dobry pani! - powiedziała do tęgiej kobiety, która właśnie wyprowadziła do ogrodu Hanusię, ubraną w czerwony żakiecik. <br>- Ot tak, przyszłam po sąsiedzku - odpowiedziała na pytające spojrzenie młodej gospodyni. - Że to już cały rok obok siebie mieszkamy, a tak, jakbyśmy się nie znały. <br>- Rzeczywiście - odparła chłodno młoda kobieta. <br>Matka nie dała za wygraną, choć czuła, że ją coś w gardle ściska. Nigdy nie była bardzo odważna do ludzi, ale jak trzeba, to trzeba