twarzy gnoma wykluczała ukradkowość.<br>- Poeta ma rację - powtórzył Percival, wykrzywiając się i mrugając. - Od Chotli i Iny jesteśmy na rzut mokrym kapeluszem. Przed nami Fen Carn, same bezdroża. Tam ciężko byłoby z wozem. Jeśli zaś nad Iną spotkamy temerskie wojska, to z naszym ładunkiem... moglibyśmy mieć kłopoty. <br>Zoltan zastanowił się, pociągając nosem. <br>- No, dobra - rzekł wreszcie, spoglądając na resztki wozu, omywane leniwym nurtem rzeczki O. - Rozdzielamy się. Munro, Figgis, Yazon i Caleb zostają. Reszta rusza w dalszą drogę. Konie będziemy zmuszeni dociążyć sakwami z prowiantem i podręcznym sprzętem. Munro, wiecie, co robić? Łopaty macie?<br>- Mamy.<br>- Tylko żeby mi śladów widocznych nie zostało