i nagle chlipnął soczyście, chowając twarz w mokrym rękawie koszuli. Polek leżał nieruchomo.<br>- Paćka, chodź grać w piłkę! - krzyczeli gdzieś daleko żołnierze Polandy. Kiedy wóz wtoczył się pomiędzy wysokie pola żytnie, pan Staś, Kajaki i Ferdzia z fajerką zatrzymali się pośrodku drogi. W szczerbinie doliny widać było już miasto zgarbione, pociemniałe od wilgoci. Brodząc w deszczu, szedł stamtąd powolny i smutny głos dzwonu cerkiewnego.<br>- Polek, wracaj! - krzyknął Kajaki.<br>- Wróci, każdy wraca - chrypnął pan Staś.<br>Ura, ura!<br>Idiom my na wroga,<br>Za swiatuju Rossiju,<br>Za biełowo caria...<br>- śpiewał gdzieś z tyłu szewc Skierś. Błąkał się jak echo w ciasnych uliczkach, szukając upragnionego