Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Kultura
Nr: 400-401
Miejsce wydania: Paryż
Rok: 1981
poruszyć, sądzi, że wobec tego należy ich porządnie przestraszyć. W ich własnym interesie, bo tylko strach może ich wyrwać z letargu. Złudne nadzieje. Amerykanie przestraszeni szukają kompromisu i rozmów. Dzwonią do Sekretarza ONZ Waldheima. Wysyłają delegacje, z którymi czasami się rozmawia, a czasem - nie. A gdy usłyszą od Breżniewa jedno poczciwe słowo, nabierają z miejsca otuchy i wraca im spokój. Tak reagują na małe strachy. A na duże? Kisielewski nie precyzuje odpowiedzi, ale nie jest to nawet potrzebne, bo i tak wiemy. Jeśli Amerykanie zlękną się czegoś zanadto - skapitulują. Kisielewski radzi Amerykanom (a wraz z nimi całemu Zachodowi), by uprzytomnili sobie
poruszyć, sądzi, że wobec tego należy ich porządnie przestraszyć. W ich własnym interesie, bo tylko strach może ich wyrwać z letargu. Złudne nadzieje. Amerykanie przestraszeni szukają kompromisu i rozmów. Dzwonią do Sekretarza ONZ Waldheima. Wysyłają delegacje, z którymi czasami się rozmawia, a czasem - nie. A gdy usłyszą od Breżniewa jedno poczciwe słowo, nabierają z miejsca otuchy i wraca im spokój. Tak reagują na małe strachy. A na duże? Kisielewski nie precyzuje odpowiedzi, ale nie jest to nawet potrzebne, bo i tak wiemy. Jeśli Amerykanie zlękną się czegoś zanadto - skapitulują. Kisielewski radzi Amerykanom (a wraz z nimi całemu Zachodowi), by uprzytomnili sobie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego