i muśnięcie gładko wygolonego policzka. Posiwiał tylko bardziej - jeżyk wuja Florentego wydawał się mlecznobiały, jak powłoka pierzyny lub ściana nad łóżkiem.<br>- Drodzy moi, kochani, Henku, wnusiu, jakże się cieszę! Siadajcie, siadajcie! Pani Helenka zaraz poda coś gorącego. Może ręce chcecie umyć? Może załatwić naturalną potrzebę? Pani Helenko!<br>Ojciec postawił na podłodze teczkę i zdjął płaszcz.<br>Poszedłem za dom, ścieżką, którą wskazała pani Helenka, do drewnianej wygódki. Kiedy wróciłem, wuj Florenty mówił do pana Chrystka, który rozsiadł się na skrzyni między oknami: - Pana Chrystka pożegnamy tymczasem. Może później, wieczorem, zajrzy, ale teraz niech idzie, moi goście zmęczeni, prawda? - I chyba mrugnął do