Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
marmuru, który był albo różowy ze ślicznymi żyłkami, albo czarny, tak wspaniale czarny, że zdawał się ciepły jak aksamit.
W porównaniu do dobrodusznych i milkliwych gospodyń białoruskich na grodzieńskim targowisku - robiły nieprawdopodobny zgiełk, przekrzykując się, zachwalając swoje towary, cmokając, mlaskając i tak przewracając oczami, jakby ofiarowywały najwspanialsze przysmaki Wschodu, rozkosze podniebienia rodem z rajskich ogrodów. Roje much bzyczały ogłupiałe, trąciło potem i szczyną, bo gawiedź sikała po kątach, czasem przesunęła się strojnisia smużąc wonią olejków. Mowy najrozmaitsze mieszały się osobliwie pod gościnną kopułą. Po przewlekłych targach z krociami Uzbeczek nakupili sera, lepioszek świeżych, cebuli, czosnku, rodzynków, suszonych moreli i pełną bańkę
marmuru, który był albo różowy ze ślicznymi żyłkami, albo czarny, tak wspaniale czarny, że zdawał się ciepły jak aksamit.<br>W porównaniu do dobrodusznych i milkliwych gospodyń białoruskich na grodzieńskim targowisku - robiły nieprawdopodobny zgiełk, przekrzykując się, zachwalając swoje towary, cmokając, mlaskając i tak przewracając oczami, jakby ofiarowywały najwspanialsze przysmaki Wschodu, rozkosze podniebienia rodem z rajskich ogrodów. Roje much bzyczały ogłupiałe, trąciło potem i szczyną, bo gawiedź sikała po kątach, czasem przesunęła się strojnisia smużąc wonią olejków. Mowy najrozmaitsze mieszały się osobliwie pod gościnną kopułą. Po przewlekłych targach z krociami Uzbeczek nakupili sera, lepioszek świeżych, cebuli, czosnku, rodzynków, suszonych moreli i pełną bańkę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego