Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
żal do Rubina, Zygmunt opuścił rynek na Kolejowej.
Wypogodziło się zupełnie - ktoś zrolował wykładzinę i upchnął w kącie horyzontu. Oderwany strzęp walał się wprawdzie po niebie, ale nie przeszkadzało to słońcu moczyć dzielnicy w pomarańczowej balii nadchodzącego wieczoru. Gorąco. Czerwiec w pełni. Dzieciarnia opanowała zacienione podwórka, w oknach ciekawskie głowy podprowadzały przechodzących do rogu ulic, na skrzyżowaniach warczące samochody grały w kółko i krzyżyk, panienki szły w miasto, do "Komina", "Okopu", "Jumy", albo do Kortowa, ciągnąc za sobą długi welon ostrych perfum. No i oczywiście brutalny dysonans w pejzażu - komórki. Komórki w rękach przechodniów, wypikujące wieczorne hejnały... Zmęczenie dawało się Zygmuntowi
żal do Rubina, Zygmunt opuścił rynek na Kolejowej.<br>Wypogodziło się zupełnie - ktoś zrolował wykładzinę i upchnął w kącie horyzontu. Oderwany strzęp walał się wprawdzie po niebie, ale nie przeszkadzało to słońcu moczyć dzielnicy w pomarańczowej balii nadchodzącego wieczoru. Gorąco. Czerwiec w pełni. Dzieciarnia opanowała zacienione podwórka, w oknach ciekawskie głowy podprowadzały przechodzących do rogu ulic, na skrzyżowaniach warczące samochody grały w kółko i krzyżyk, panienki szły w miasto, do "Komina", "Okopu", "Jumy", albo do Kortowa, ciągnąc za sobą długi welon ostrych perfum. No i oczywiście brutalny dysonans w pejzażu - komórki. Komórki w rękach przechodniów, wypikujące wieczorne hejnały... Zmęczenie dawało się Zygmuntowi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego