Uśmiecha się, to jej majtki razem z pieluchą podjeżdżają do góry. Ale nic, cały dzień aerobikują, a wieczorem swingują wszyscy, aż im sztuczne szczęki klekoczą... Co tydzień nowe dziadki. Najpierw Australia i Pacyfik, w końcu Miami, Panama, Puerto Vallarja, ale ciągle ta sama historia. Świra można dostać. Nic, tylko by podrygiwali. Dla trupów grałem. Statek umarłych, nie kabaret.<br>- Faktycznie. Nie jest lekko - podsumowuje cicho Carlos.<br>- A ty co tu właściwie robisz? - pyta nagle Dyzio, kiedy przebiegają na czerwonym świetle wszystkich dziesięć pasów jezdni i zatrzymują się zdyszani koło przepastnej bramy wjazdowej do bazy śmieciarek przy Pięćdziesiątej Ósmej. Za nimi mruga napis