niestety ręka, jaką poczułam nagle na ramieniu, nie należała do mojego Anioła Stróża, tylko do sąsiadki. <br>- Będziesz gipsować ściany? - zapytała ze współczuciem i poprosiła o szklankę mąki. Nie wyprowadzałam jej z błędu, bez słowa oddając jej całą białą mąkę. Dorzuciłam do miski 6 jajek, szklankę cukru, dwie szklanki mleka i podwójną ilość drożdży, bo mi się wydawało, że żytnia mąka jest cięższa, więc potrzebuje do wyrośnięcia dodatkowej muskulatury. Masa miała konsystencję dość grubego, brudnego piasku. Trzeba ugniatać - pomyślałam - drożdżówka lubi ugniatanie. Ugniatałam więc bulgoczący, szary beton, w którym szalejące drożdże pomału zaczynały się zamieniać w alkohol. Pachniało jak w taniej destylarni