Typ tekstu: Książka
Autor: Krawczyk Piotr
Tytuł: Plamka światła
Rok: 1997
moje okropne krycie się, maskowanie, udawanie kogoś
zupełnie innego? Może to przez to, przez ten mój wrodzony wstyd w
okazywaniu siebie, wszystko wtedy przegrałam? Liczyłam, że to on sam
zobaczy mnie wreszcie kiedyś taką, jaką naprawdę jestem.
Wieczorami siadaliśmy w kółko na podłodze wokół płomyczków świec, jak
wokół ogniska, i pogrążaliśmy się w rozmowach. Dyskusje, opowieści. Pod
koniec wakacji próbowaliśmy nawet wywoływać duchy. Nic z tego nie
wyszło, ale strachu najedliśmy się co niemiara. Przynajmniej ja. A ile
usłyszałam wtedy, opowiedzianych złowieszczym szeptem, strasznych
historii grozy! Ale się bałam. Błagałam ich, żeby przestali, że ja nie
mogę takich rzeczy słuchać, ale te
moje okropne krycie się, maskowanie, udawanie kogoś<br>zupełnie innego? Może to przez to, przez ten mój wrodzony wstyd w<br>okazywaniu siebie, wszystko wtedy przegrałam? Liczyłam, że to on sam<br>zobaczy mnie wreszcie kiedyś taką, jaką naprawdę jestem.<br> Wieczorami siadaliśmy w kółko na podłodze wokół płomyczków świec, jak<br>wokół ogniska, i pogrążaliśmy się w rozmowach. Dyskusje, opowieści. Pod<br>koniec wakacji próbowaliśmy nawet wywoływać duchy. Nic z tego nie<br>wyszło, ale strachu najedliśmy się co niemiara. Przynajmniej ja. A ile<br>usłyszałam wtedy, opowiedzianych złowieszczym szeptem, strasznych<br>historii grozy! Ale się bałam. Błagałam ich, żeby przestali, że ja nie<br>mogę takich rzeczy słuchać, ale te
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego