się z jej wieloma intelektualnie samobójczymi ocenami i konkluzjami, jest bezcenna jako świadectwo czasu. Ułatwia po prostu rozumienie pewnych postaw, niemożności, urazów - a to wiele, by opisując literaturę okresu "wielkiej zmiany", zachować właściwą miarę rzeczy.<br> Zapewne z upływem czasu, gdy PRL stanie się już tylko zamierzchłą przeszłością, coraz trudniej będzie pojąć to, że literatura polska przez kilkadziesiąt lat po wojnie powstawała na terytorium mowy skażonej, zainfekowanej ideologiczną nowomową władzy, co doskonale opisał Michał Głowiński. W mowie skażonej i nieoczywistej, w której paczyły się i pustoszyły sensy, rozgrywał się - w kilku aktach - gorszący spór o polskość, a jego skutki niszczyły literaturę.<br> W