Szli po omacku. Było tak ciemno, że nie widział nawet zarysu poprzedzającego go człowieka.<br>"Co ze mną będzie?" - pomyślał nagle, a myśl ta sparaliżowała go zupełnie. Pierwszy raz w swej karierze detektywa zrozumiał, że znalazł się w sytuacji niemal bez wyjścia. 4<br>Kiedy na baszcie umilkły piekielne wrzaski i potępieńcze pojękiwania, Paragon zrozumiał, że zadanie, jakie im powierzył Antoniusz, zostało wykonane bezbłędnie. Teraz, siedząc w podziemnym korytarzu, oczekiwał zjawienia się Perełki. Umówili się, że gdy Perełka zejdzie z baszty, razem pójdą zwolnić Jolę, która wraz z magnetofonem czekała na nich w lewym skrzydle zamku.<br>Nie miał zegarka. Wnioskował jednak, że gdy