pana należy.<br>- Kładź się pan... kładź się pan, bo skuję jak bandytę. Grzecznie pan nie rozumie?<br>Zygmunt wrócił do łóżka. Z drugiego pokoju wyszła przerażona Stukonisowa, a za nią wyjrzała Teodozja. Felicja wyszła do pracy przed nadejściem agentów.<br>Mężczyzna zawołał:<br>- Oho, panie już gotowe. Skoczę tam na chwilę.<br>Wszedł do pokoju kobiet, powierzchownie przejrzał szufladki, po czym wrócił i tak samo niedbale przeszukał biurko i etażerkę, następnie zwrócił się do leżących w łóżku:<br>- Ubierać się, panowie, pójdziemy razem. Raz... dwa, trzy!<br>Zygmunt zaprotestował:<br>- Nie ma sensu, żeby pan nas ciągnął z samego rana. W ciągu dnia przyjdziemy sami, gdzie trzeba.<br>- Proszę