klientka. No cóż, zdarza się - ludzie umierają. Coś tu jednak było takiego, że przez długi czas nie mogłem się uwolnić od różnych myśli. Pewnie samotna - wybrała się rano do sklepu, żeby coś zjeść. Nie przewidywała, kładąc się wieczorem do łóżka, że to ostatnia jej noc. Ale znowu ten sklep - to pokorne myślenie o życiu. Po kolei - chleb, trochę masła i trochę cukru, może jakiś dżem... Wstała rano w jakimś mieszkaniu w sąsiedztwie, ubrała się, umyła i zeszła do sklepu... A może miała złą noc, może nie mogła zasnąć, było jej duszno i bolało ją serce... Rano wstała pokornie, jak każde boże