tajemniczymi drogami, nikt nie miał do nich wglądu, toteż zdezorientowani przestępcy istotnie na własną rękę szukali w sobie winy. Krewni zwykle nie przyjmowali tego do wiadomości i dalej wysiadywali na korytarzach, czekając nie wiadomo na co.<br><br>Mama miała dużo szczęścia. Ogromna nieśmiałość, z jaką wkraczała do rozmaitych gabinetów, niewinny wygląd, pokornie patrzące niebieskie oczy, naiwność, z jaką podchodziła do zagadnienia, robiły wrażenie nawet na zatwardziałych oprawcach. Posuwała się coraz wyżej w hierarchii służbowej. Z przeludnionych korytarzy zawędrowała w opustoszałe, gdzie cicho jak duchy przemykali się wyszarzali urzędnicy z papierami, aż wreszcie w drodze szczególnej łaski pozwolono jej wejść "na minutę" do