Typ tekstu: Książka
Autor: Białołęcka Ewa
Tytuł: Tkacz iluzji
Rok wydania: 2004
Rok powstania: 1997
sobie twarz. Labirynt istniał na zewnątrz i jednocześnie w mej głowie. Kontrolowałem go w całości. Liściaste mury były dla mnie przezroczyste.
Z zawstydzeniem przyznaję, że wodzenie za nos grupy dorosłych, w dodatku Mistrzów Kręgu, daje satysfakcję. Ale nawet Wiatr Na Szczycie w pewnym momencie miał dość. Zmarszczył brwi i powoli pokręcił głową. Potraktowałem to jak sygnał, że lepiej nie przeciągać struny. Po kilku krokach wędrowcy trafili na okrągłą polankę, porośniętą równiutkim, zielonym dywanem mchu. Ze środka kręgu wystrzelił pęd. W oczach grubiał, rozwidlał się, pokrywał korą i liśćmi. Nim się kto obejrzał, polankę nakrył dach z liści i owoców. Owocami były
sobie twarz. Labirynt istniał na zewnątrz i jednocześnie w mej głowie. Kontrolowałem go w całości. Liściaste mury były dla mnie przezroczyste.<br>Z zawstydzeniem przyznaję, że wodzenie za nos grupy dorosłych, w dodatku Mistrzów Kręgu, daje satysfakcję. Ale nawet Wiatr Na Szczycie w pewnym momencie miał dość. Zmarszczył brwi i powoli pokręcił głową. Potraktowałem to jak sygnał, że lepiej nie przeciągać struny. Po kilku krokach wędrowcy trafili na okrągłą polankę, porośniętą równiutkim, zielonym dywanem mchu. Ze środka kręgu wystrzelił pęd. W oczach grubiał, rozwidlał się, pokrywał korą i liśćmi. Nim się kto obejrzał, polankę nakrył dach z liści i owoców. Owocami były
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego