Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
płótna, skórzanych ciżmach. Tylko broda została taka jak zawsze, czarna, gęsta, zakrywająca usta, spleciona u dołu w mały warkoczyk. Włosy Szepczący wygolił zgodnie z pasterskim obyczajem - krótko, a na czubku głowy do gołej skóry.
- Chodźmy stąd - powiedział. Powoli ruszyli ku najbliższej oberży.
- Skąd wiedziałeś, że cię potrzebuję?
- Nie wiedziałem - Ostry pokręcił głową. - Co się stało?
- Długo by gadać. Siądźmy najpierw. W jakiej sprawie mnie wezwałeś?
- Gwardia już idzie. Wcześniej, niźli się wszyscy spodziewali. Czas zacząć robotę.
Oczy Magwera zabłysły.
- Jestem gotów.
- Wiem.
- Ale - Magwer zawahał się - muszę zrobić jeszcze jedną rzecz. I nie wiem, czy mam się jej podjąć, czy nie
płótna, skórzanych ciżmach. Tylko broda została taka jak zawsze, czarna, gęsta, zakrywająca usta, spleciona u dołu w mały warkoczyk. Włosy Szepczący wygolił zgodnie z pasterskim obyczajem - krótko, a na czubku głowy do gołej skóry.<br>- Chodźmy stąd - powiedział. Powoli ruszyli ku najbliższej oberży.<br>- Skąd wiedziałeś, że cię potrzebuję?<br>- Nie wiedziałem - Ostry pokręcił głową. - Co się stało?<br>- Długo by gadać. Siądźmy najpierw. W jakiej sprawie mnie wezwałeś?<br>- Gwardia już idzie. Wcześniej, niźli się wszyscy spodziewali. Czas zacząć robotę.<br>Oczy Magwera zabłysły.<br>- Jestem gotów.<br>- Wiem.<br>- Ale - Magwer zawahał się - muszę zrobić jeszcze jedną rzecz. I nie wiem, czy mam się jej podjąć, czy nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego