i podał mu kwiat powrotnika. Gdyby przybył dzień później, nie młodzieńca znalazłby w kryjówce, a większego od siebie potwora, z nabrzmiałą głową i krótkimi nogami.<br>- Witaj, Liściu - usta Magwera ledwie się poruszały.<br>Doron wrócił do ogniska. Wyciągnął zatknięty w ziemię patyk, na którym skwierczał płat pieczonego mięsa.<br>- Chcesz?<br>Magwer lekko pokręcił głową.<br>- Pić.<br>Doron odłożył pieczeń. Sięgnął po bukłak z wodą, spróbował, czy jest dostatecznie zimna i przykucnął obok Magwera. Ale oczy młodzieńca już się zamknęły, oddech wyrównał, usta lekko rozchyliły. Magwer znów usnął. Doron naciągnął mu derkę po nos, sam zabrał się do jedzenia.<br>*<br>- Dlaczego mnie uratowałeś, Liściu?<br>Magwer obudził