widać niezmiernie wyczerpującej furii, gdyż wyglądał okropnie. Zapluł się cały, pokrył gęstym potem, a węzły żył tak mu nabrzmiały, jakby miały za chwilę pęknąć lub przebić skórę, a "nawiedzonego" trafić apopleksja. Ale on kontynuował niezmordowanie swój wielki monolog, który właściwie był jednym histerycznym wrzaskiem. I znów było o potępieniu i pokucie, o wszechmocy, zemście, o krwi zwierząt, a nagle ni stąd ni zowąd o przebiegu i wynikach jakiegoś ważnego bokserskiego meczu. Tu znów poczuł w sobie sportowca, przyjął odpowiednią postawę i dłuższy czas perorował już tylko na ten temat. A wszystko z autentycznymi pozami zawodowego boksera: zaciśnięte pięści, ruchy rąk jak