ładu" przyrody, kiedy jako samotne dziecko - dziecko, które dużo cierpiało - biegał po zdziczałym parku w Czerei, a każda rzecz, na jaką patrzył, rzeka, obłok, ptak, mrówka na gazonie, była częścią harmonijnego ruchu, jakby doskonale wiedząc, "gdzie są, skąd idą i dokąd". Taki człowiek jak ja jest więc ciągle wystawiony na pokusę skrajnego sceptycyzmu, słyszy w sobie głos oskarżający go o niewystarczalność własnego istnienia jako prawdziwą przyczynę jego wewnętrznych manipulacji, czyli o zmuszanie się do wiary przy braku wiary prawdziwej. I słysząc stale ten głos, musi odpowiadać jakby mentalnym wzruszeniem ramion: no to co?<br>Zajmowanie się historią religii, która niewątpliwie od dawna