Żrąc plankton, gdyby zabrakło waszych przysmaków, chłepcząc słoną wodę, gdyby skończyły się niezliczone mleka, soki, piwa. Piechotą, czołgając się... Bądźcie pewni.<br> "Ocioszyński" odchodzi inaczej niż "Kuźnica". Widać go malejącego, niknącego na Tokio Wan, ale wciąż wydaje mi się, że widzę kapitana, że widzę brodę chiefa, że słyszę ochmistrza: "budynie - mleko pół na pół albo i gęściej, nie zaszkodzi..."<br> Pół nocy pochłania mi pisanie owych fatalnych komentarzy. Na szczęście piszę dla japońskiego tłumacza. Nie wymaga to operowania specjalnie literackim tekstem. Reszta nocy to robienie list żywności. Co mam, czego mam za mało, czego za dużo, czego wcale. Usypiam na dwie godziny przed świtem. Okay