chudą, sczerniałą twarz. Całują się. Lucjan jest zdziwiony.<br>- Cóż to, już cię mamy tutaj znowu, ty draniu. Jakiś miesiąc temu miałem od ciebie list z Casablanca. Siadaj. No, jesteśmy razem.<br>Dziadzia,a właściwie Stanisław Krabczyński, jest jak zawsze pogodny i tajemniczy. Siada i zamawia swoją "całą z dwoma cukrami" - jak pół roku temu. Pali tę samą starą, obtłuczoną fajkę. Jest Polakiem, lecz dopiero od kilku lat mieszka w ojczyźnie. Przyjechał z Korei, gdzie spędził dwadzieścia parę lat swego życia. <page nr=58> Znał wszystkich i wszyscy go znali. Pamiętano go jeszcze sprzed czterech lat, kiedy to chodził z długimi włosami, w białej pelerynie, z