Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 6
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2000
i pół kilogramem rodzynek ze skórką pomarańczową. Ciasto było właściwie gotowe. Pozostało tylko przelać je do blachy, zostawić do wyrośnięcia, a następnie wstawić do pieca, co uczyniłam. Po czterdziestu minutach przebywania w temperaturze 180Ą ciasto ani trochę nie zmieniło swojej postaci, jeśli nie liczyć okrągłego wklęśnięcia na całej swojej lepkoszarej połaci. Na razie trochę padło - pomyślałam - za chwilę na pewno się podniesie, i podkręciłam gaz do dwustu stopni. Po godzinie wydało mi się, że widzę delikatne smugi dymu wydobywającego się z piecyka, więc zgasiłam cały ten interes i poszłam spać.
Następnego dnia po południu niespodziewanie odwiedził mnie znajomy Znany Podróżnik wraz
i pół kilogramem rodzynek ze skórką pomarańczową. Ciasto było właściwie gotowe. Pozostało tylko przelać je do blachy, zostawić do wyrośnięcia, a następnie wstawić do pieca, co uczyniłam. Po czterdziestu minutach przebywania w temperaturze 180Ą ciasto ani trochę nie zmieniło swojej postaci, jeśli nie liczyć okrągłego wklęśnięcia na całej swojej &lt;orig&gt;lepkoszarej&lt;/&gt; połaci. Na razie trochę padło - pomyślałam - za chwilę na pewno się podniesie, i podkręciłam gaz do dwustu stopni. Po godzinie wydało mi się, że widzę delikatne smugi dymu wydobywającego się z piecyka, więc zgasiłam cały ten interes i poszłam spać. <br>Następnego dnia po południu niespodziewanie odwiedził mnie znajomy Znany Podróżnik wraz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego