grał na kobzie, grał tak dziwnie i cudownie zarazem, że chłopcy stali jak oczarowani. A kiedy Mróz brał się znowu do koszenia, chłopcy na przemian brali od niego kosę:<br>- <dialect>Grajciez ino dalej, my wom tu cysto piyknie pokosimy.</><br>Władysław Trebunia Tutka, wnuk dudziarza komentuje: - Jak dziadek się <dialect>ozynił</>, to <dialect>mioł</> pole blisko Galicowej Grapy. A <dialect>ozynił się późno, bo mioł już ponad śtyrdziyści roków</>. Ej, to były inne <dialect>casy</>. Chłopczyska <dialect>ciesyli sie i kcieli</> słuchać dziadkowego <dialect>granio</>. Później, jak <dialect>prziysły</> harmonie, to dudy <dialect>sie</> przestały podobać. I dodaje: - Dziadek <dialect>ciongle groł po weselak</>. To moja mama <dialect>jesce</> pamiętała, ze jak była