coś jeszcze zżąć, jeśli nie na chleb, to<br>przynajmniej na siew. Sierpień był już po połowie, zboża przejrzałe,<br>spalone od słońca, pogniecione przez czołgi, stratowane przez<br>tyraliery, a na prawie każdym polu okopy, doły. Wyporządzili<br>drabiniasty wóz, babka, wujenki robiły powrósła, matka gotowała i nawet<br>ojciec, choć już coraz częściej polegiwał, wstał z łóżka i siedząc na<br>pniaku w obejściu, popatrywał na tę krzątaninę jakby z nadzieją i na<br>własne zdrowie. Ze wszystkich obejść dochodziło klepanie kos, nawet z<br>tych, gdzie dopalały się zgliszcza chałup, stodół, chlewów. Mieszało<br>się to klepanie z dalekimi wybuchami i trzaskającymi seriami<br>oddalającego się frontu jakby