się. Chciał się jej ukłonić, posłać uśmiech, ale cóż, kiedy go nie widziała. Klosz i koszyk z serwisem zasłaniały jej ręce, ale domyślił się, że nasypuje cukier do profitek.<br>W pewnej chwili spostrzegł, że oczy jej nieznacznie zerknęły w lustro i natychmiast wróciły do profitek, a równocześnie na jej malowanych policzkach i napęczniałych wargach zalśnił uśmiech rozkosznego zachwytu nad samą sobą - zdawała się mówić: "Patrz, jaka ja piękna, podziwiaj, kochaj!" Roman z głuchą odrazą odwrócił się od lustra. W chwilę potem jeszcze raz spojrzał na Helę i ponownie stwierdził na jej twarzy wyraz błogiej pewności, że ukochany chłopiec patrzy na nią