starannie przykrył kołdrą.<br>- Dobranoc, pani porucznik. Wesołej służby. Wychodząc, proszę zatrzasnąć drzwi.<br>Nie chciało mu się wierzyć, kiedy odwróciła się bez słowa i po prostu zrobiła to, co zasugerował.<br>***<br>Honker w barwach żandarmerii połyskiwał zza zarośli przy śmietniku. Bliżej, pod wierzbą, tkwił z rękami w kieszeniach jakiś kapral w mundurze polowym i bez nakrycia głowy. Obok, już właściwie w przedsionku klatki schodowej, tęgawy cywil wykorzystywał plecy sierżanta wojsk lądowych w charakterze mobilnego biurka, wypisując coś z bolesnym wyrazem twarzy. Dalej, skryty za ścianką, stał ktoś w dżinsach i białych skórzanych tenisówkach. Do tego należało zapewne dodać dwóch policjantów z prewencji: trzymali