Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
chciał sprawdzić sprawność mięśni, zbiegnie ścieżką i korzystając z rozpędu, wyskoczy na pierwszy odłam betonu, z niego na następny. Trochę się zasapał, dycha.
- Tu, drogi docencie, dziś czuć przede wszystkim... miłość. Legowisko z jałowcowych gałęzi usłane... i dobrze już ugniecione... dziewuchą. - Śmieje się, zeskakując.
Ale widzi, że Hans zamyślony, więc półserio:
- Widzę, że pan docent "snuje" tak zwane "marzenia"... jałowcowe? Hans głową potrząśnie, ale jakoś nie wyszło mu zaprzeczenie.
- Nieee, panie doktorze... Raczej przypomniał mi pan rzeczywistość, która nie zdążyła jeszcze podawnieć. Cztery dni temu, z tego tu miejsca słyszałem... krzywdę gwałconej dziewczyny.
Dziennikarz w śmiech.
- Wieeeem... to syn tego, co
chciał sprawdzić sprawność mięśni, zbiegnie ścieżką i korzystając z rozpędu, wyskoczy na pierwszy odłam betonu, z niego na następny. Trochę się zasapał, dycha. <br>- Tu, drogi docencie, dziś czuć przede wszystkim... miłość. Legowisko z jałowcowych gałęzi usłane... i dobrze już ugniecione... dziewuchą. - Śmieje się, zeskakując. <br>Ale widzi, że Hans zamyślony, więc półserio: <br>- Widzę, że pan docent "snuje" tak zwane "marzenia"... jałowcowe? Hans głową potrząśnie, ale jakoś nie wyszło mu zaprzeczenie. <br>- Nieee, panie doktorze... Raczej przypomniał mi pan rzeczywistość, która nie zdążyła jeszcze podawnieć. Cztery dni temu, z tego tu miejsca słyszałem... krzywdę gwałconej dziewczyny. <br>Dziennikarz w śmiech. <br>- Wieeeem... to syn tego, co
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego