beznadziejnie długi czas. A jeszcze do tego u mnie z tymi żyłkami coś krucho. Są słabe, nikłe, <orig>zeskleroziały</> ze szczętem, toteż każde takie "polowanie" kosztuje mnie zawsze kilka dodatkowych, niezbyt przyjemnych ukłuć. A potem beznadziejnie bezczynne leżenie, głupie czekanie aż całe to świństwo raczy spłynąć do krwi, lekko licząc, od półtorej godziny do dwóch. <br>Wjeżdża pielęgniarka ze stelażem, ochoczo pokrzykując - <orig>on y va</>!, coś jak nasze - "do dzieła panowie, już czas!" I brzmi to jak nawoływanie do ataku, hasło do zajęcia swoich bloków startowych przed biegiem, lub ustawienia koni przed gonitwą w miejscu ich <orig>pist</>. <br>Gotowe, jestem uziemiona. Ale co ona